piątek, 21 lutego 2014



zisiaj jest Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego w związku z tym w wielu stacjach radiowych, czy programach telewizyjnych dużo się mówi o tym jakie słowa nas denerwują w naszym kochanym języku. Siadłam, więc w wolnej chwili i zrobiłam szybki rekonesans - w sumie obcobrzmiące nazwy typu "dżizas", "łikend" czy cały zbitek słów "nie kochanie, nie możesz kupić sobie butów za 5 000zł" nie są aż tak denerwujące( no z wyjątkiem ostatniego). Najbardziej denerwujące spośród wszystkich słów jest męskie "ZARAZ". Kotek, wyniesiesz śmieci? - ZARAZ... I od razu wiem, że trzeba dres przyodziać i drałować z kubłem, nim stale przybywające śmieci założą partię i same wypełzną. Albo ze zmywaniem. Raz od wielkiego dzwonu, przed wizytą Mamusi pozmywa co nieco ale talerze i szklanki poupycha w miejsca jakie się filozofom nie śniły. Pytam więc: Koooteeeeekk, a filiżanki do kawy to gdzie wsadziłeś? Przyniesiesz mi? - nieee wiem, zaaaraaaz, nie pobiłem ich przecież! I od razu wiem, że filiżanki to już świętej pamięci są. A z wspólnymi zakupami zawsze dziad przebrzydły wymyśli coś żeby się wymigać! Misiek, ubieraj się jedziemy na zakupy po prezent dla Kaśki! A to już? Pooooczekaj...Zaaaarazzzz pojedziemy, no bo ja się tutaj z sąsiadem umówiłem, że mu przy aucie pomogę.... - ściemnia. Ale juz od tygodnia się zbieramy! Jutro na urodziny idziemy! A ten - nooo wiem... ale wiesz...obiecałemmmm. Zaraz się uwinę i wieczorem pojedziemy. Czujecie??? - "zaraz się uwinę i wieczorem pojedziemy"??? Męskie "zaraz" to czarna dziura pochłaniająca czasoprzestrzeń! Nie zbadano dotychczas ile może potrwać - minutę, pięć, miesiąc albo 3 lata! Ofiarami "zaraz" padły dotychczas niezliczone ilości napraw kuchennych zlewów, szafek i całe tony piętrzących się śmieci. Drodzy Panowie, w związku z powyższym uroczyście apeluję - miejcie trochę szacunku dla kobiecego "5 minut". O tyle, o ile Wasze "zaraz" za zwyczaj okazuje się przeradzać w jakiś niedokończony plan, niespełniona obietnicę albo zalanie sąsiada, to nasze "5 minut" jest często Waszym wolnym czasem, który możecie spożytkować niemal dowolnie.

czwartek, 20 lutego 2014


zy Wam też zalegają w szafie sukienki za imprezowe do pracy, a za poważne na imprezę? Ja mam takich całe stosy. Robi się coraz cieplej, więc czas odgrzebać wszystkie kobiece kreacje z najdalszych zakątków szafy albo zaopatrzyć się w coś nowego. Wybrałam kilka modeli z Mohito, Romwe i Asos. Wpisujcie z komentarzach Wasze propozycje na wiosenne spacery!












środa, 19 lutego 2014






oniec miesiąca, ostatnie 50zł w portfelu, które musi nam wystarczyć na najbliższy tydzień co najmniej i pociąg opóźniony ponad godzinę. Co każda szanująca się Kobieta w takiej sytuacji robi? No przecież jasne to jak uśmiech Oliviera Janiaka!- zawija kuper i obiera kurs na najbliższe centrum handlowe. Nie po to by coś kupić, ale podelektować się witrynami, obmacać hurtowe ilości książek i magazynów ewentualnie zabarykadować się w przymierzalni z jedną bluzeczką, czasem z trzema, no w ostateczności z dziesięcioma ( nie zapomnijmy dodać, że chodzi o przymierzalnie w każdym(!!!) z 50 sklepów jakie się mieszczą w obiekcie).
Zmęczona po całym dniu pracy i włóczędze galeryjnej, która z małego 25 minutowego wyskoku przerodziła się w 5 godzinną pielgrzymkę wchodzisz do ostatniego butiku, a tam już od progu jakieś Dziewczę atakuje - co podać? No to odpowiadam grzecznie - nic, dziękuję. Ale "dziękuję" jest dla niej za mało dziękczynne, więc drąży - ooo... pani tu ma taki piękny szaliczek - mamy teraz czapeczki w promocji. Może cos dobierzemy? Nieeee, mówię. Nie noszę czapek i dalej przed siebie idę obmiatając wszystkie wieszaki dookoła. Nieświadomie nawet biorę do ręki wieszak z sukienką , a wspomniana Pomagierka już stoi za moimi plecami - świetny wybór! Pani to chyba emeczkę nosi?! Nieee, eskę noszę od kilku lat, to ta kurtka tak mnie pogr... Ach! no tak - przerywa mi w pół i dalej drąży- to ja juz Pani tej eseczki szukam. Kochana! te sukienki schodzą u nas na pniu. O jest ostatnia eseczka, już do przymierzalni zanoszę, zaraz do niej biżuterię dobierzemy. I znika.
Stoję jak krowa na rzeź prowadzona bo jeszcze moje synapsy sygnału całego odebrać nie zdążyły. Toż ja nawet sukienek nie noszę bo nogi nie dość, że krzywe to jeszcze ich od dobrego miesiąca nie goliłam, a sprzedawczyni miesiąca nie odpuści i pewnie mnie w tą kiecochę sama wciśnie! Co robić? Mało kulturalnie tak wziąć nogi za pas i dać w długą ale przecież to babsko przebrzydłe nie odpuści i ostatnie złocisze mi wyrwie z kieszeni.
Nie zdążyłam wytypować zwycięzcy wewnętrznej walki bo Wilk z CH już mnie wzrokiem namierzył i podąża w moją stronę jeszcze z czterema wieszakami. No i jak? wybrała coś jeszcze? Zaraz wystrzelę jak granat Kargula ale nic nie mówię, oazą spokoju jestem - N-I-C, N-I-E wybrałam. Dziękuję za pomoc. Pierwsza się pani o moich wyborach dowie. Pfff- odparska i odchodzi zostawiając mnie z jakimś dziwnym poczuciem winy. Teraz choćbym chciała to pewnie nic mi tutaj nie sprzedadzą. Sprzedawca nasz Pan.

wtorek, 18 lutego 2014







iedyś nie było innego sposobu na zapoznanie drugiej osoby jak "zagadanie" do niej na ulicy, w kościele, autobusie czy kawiarni. W dzisiejszej dobie etap poznawania rozpoczyna się od sprawdzenia facebooka, odnalezienia interesującego nas profilu na sympatia.pl czy prześwietleniu historii na goldenline. Ludzie stali się kolejnym produktem do nabycia, a ich profile na wszelakich portalach społecznościowych są poniekąd ulotką dołączoną do danego egzemplarza. Kobieta czy mężczyzna jest w stanie poznać poglądy danej osoby, jej przyzwyczajenia czy zainteresowania jeszcze zanim zamienią pierwsze "cześć". Nie będąc częścią zintegrowanego systemu społecznościowego wypadamy z obiegu bo ludzie pomimo, iż z medium Internetu korzystają od niedawna to już stali sie nałogowcami. Pary z mojego otoczenia, które poznały się bez pomocy internetu mogę policzyc na palcach jednej dłoni, trzeba dodać także, że są to ludzie z długim stażem partnerskim. W dzisiejszej dobie osoby, ktore decyduja się na etap spotykania często mają juz za sobą długi okres wymiany informacji poprzez sms czy czatowanie na portalu społecznościowym co chcąc-niechcąc mimowolnie naradza w naszych umysłach uczucie - często mijające się z oczekiwaniami w starciu z rzeczywistością.
Bez pomocy portali ludzie wiązali się ze sobą dzięki więzi emocjonalnej,która tworzyła się podczas wspólnych wieczórów, obecnie poszukujemy lepszej wersji siebie, lub osoby którą sami chcielibysmy być. Etap zamązpójścia, oświadczyn czy dzieci odkładamy do chwili odnalezienia "ideału", który w wielu przypadkach nie zostaje nigdy postawiony na naszej drodze co skutkuje w wielu przypadkach późnym samotnym macieżyństwem lub w przypadku mężczyzn prostytuowaniem się pod płaszczykiem obrych imprez i "zaliczania chętnych panienek".
Co jest najdziwniejsze w obecnych czasach to to, że ludzie świadomie łaczą się w trójkąty - ja, mój partner i internet. W wielu przypadkach pomimo, iż juz znaleźliśmy swoją drugą połówkę, poszukujemy dalej. Otwieramy się na nowe znajomości bo, a nuż pojawi się cos lepszego, któś kto będzie lepszym odpowiednikiem obecnego partnera. Jeżeli natomast w danym związku pojawia się przeszkoda nie rozwiazujemy problemów wspólnie w związku bo którz lepiej aniżeli forum odpowie nam na nurtujace nas pytania.
Na własne zyczenie stalismy się niewolnikami portali, produktami do sprzedaży, sami sobie przykleiliśmy na czoła metki w postaci portali z oznaczeniami naszych wad i zalet to czy będzie Ci dane kochać i być kochanym zależy tylko i wyłacznie od tego ile linijek opisu siebie będziesz w stanie wyłuskać z własnych dokonań - życzę aby było ich jak najwiecej.